niedziela, 3 stycznia 2021

Początki cz.2.

<< a ja wylądowałem na ulicy >> ...wtedy zaczął się mój półroczny etap samotnego życia. Początkowo nie do końca byłem sam, gdyż bujałem się w rejonach, w których kiedyś mieszkałem i znałem tam sporo osób. Również tych bezdomnych, którymi teraz jeszcze lepiej się dogadywałem, choć wynikało to pewnie z tego, że spędzaliśmy razem więcej czasu. Z drugiej strony okazało się, że osoby o bardziej stabilnej sytuacji, niejako automatycznie stały się bardziej obce.

Przejście do trybu odłączenia od ludzi nastąpiło po pewnej niemiłej sytuacji. Otóż dwóch gości ukradło mi pewnej nocy śpiwór, pod którym spałem na ławce. Co ciekawe zaprzeczali później jakoby to oni. Ja jednak swoje wiedziałem i nie zamierzałem tego tak zostawić. Gdy namierzyłem miejsce, w którym śpią, poszedłem tam i dwoma uderzeniami deską wyrwaną z ławki pogruchotałem im najpierw piszczele, a następnie twarze. Od tamtej pory sporadycznie pojawiałem się w tamtych okolicach, bo spokojniej mi się żyło samemu.

W kamienicy, w której żyłem z moją eks, zaadoptowałem sobie piwnicę, która należała do mieszkania. Miałem w niej sporo swoich rzeczy w tym trochę sprzętów kempingowych. Z pobliskiej piekarni przyniosłem sobie kartony, by nie spać na betonie. Do dyspozycji miałem drugi śpiwór (tamten zostawiłem wspomnianym złodziejom, bo i tak był brudny od ich krwi) i koc. Ponadto mogłem używać sztućców, naczyń i kuchenki turystycznej. 

Największym plusem tej miejscówki był dach nad głową i w miarę spokojny sen, bo rzadko ktoś się tam kręcił. Minusem był chłód powodowany sporym zawilgoceniem piwnicy. Było z tym tak kiepsko, że pewnego dnia, drzwi wraz z futryną odpadły od muru z przegnicia. 

c.d.n. 

texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz