czwartek, 7 stycznia 2021

Początki cz.3, ostatnia

 Z owej piwnicy miałem dość blisko do parku, którego największą zaletą były dla mnie toalety publiczne. Tak, toaleta to miejsce nad którym zbyt wielu ludzi się nie zastanawia, a w bezdomności jej brak jest bardzo silnie odczuwalny. Tym sposobem, poczynając od WC, organizowałem sobie dzień. Później jadłem śniadanie, które miałem od obiadu dnia poprzedniego. Jako, że siedzenie w ciemnej piwnicy (choć był tam prąd) do przyjemnych nie należy, zakładałem plecak i ruszałem w miasto. 
Taka klasyczna tułaczka, obserwacja świata, siedzenie na ławkach, czasami rozmowa z ludźmi, choć do tej ostatniej raczej nie dążyłem. Po południu udawałem się na skwerek niedaleko Montparnasse, gdzie wydawane były ciepłe posiłki. Była do jakaś gęsta zupa plus danie. Zupy było pod dostatkiem podobnie jak pieczywa, zatem mogłem ją dostać do butli lub słoika, by mieć na później lub jutrzejsze śniadanie.

Tym oto sposobem mijały dni, tygodnie i miesiące. W sumie tych miesięcy było około sześciu, po czym dzięki mojej mamie wróciłem do Polski. Tym zdarzeniem kończę mój wstęp do kryzysu bezdomności, który powrócił do mnie po około dziewięciu latach i trwa do dziś.
texte et photo par Raphaël

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz